Ruchy oddolne
W przypadku Naszych szkół artystycznych po dwóch miesiącach kwarantanny COVID-19 przerwał naszą pracę i zmienił wszystko. Obnażył wszystkie nasze słabości: niestabilność finansową, brak narzędzi prawnych i wiedzy ekonomicznej, brak reprezentanta, który mógłby zadbać o nas w urzędach, również tych państwowych. W pewnym momencie doprowadziło to do gry, szeroko komentowanej w mediach, kiedy to politycy i urzędnicy różnej maści przerzucali się listami w stylu: „Bardzo nam zależy na kulturze niezależnej i w związku z tym wzywamy naszego oponenta do jej ratowania”. Kuriozalne.
Wszystko stało się jasne. Niewypłacalność i upadek. Całkowitego zatrzymania działalności nie były w stanie kompensować żadne e-lekcje, cegiełki. Inni próbowali zrzutek, prosili o pomoc.
W tej kompletnej bezradności trwaliśmy do połowy maja. Czułem się jak bohater tandetnego filmowego scenariusza: Luke Skywalker na bagnistej planecie, statek utonął, a Joda się nie pojawił. Ciemność.
Wtedy pomysł, światełko. Nie wiesz, co robić, zapytaj ludzi, gdańszczan! Chodzi ich do GSA ponad tysiąc i są z nami od lat. Dla nich to, co robimy, pewnie jest ważne. Być może oni, w przeciwieństwie do instytucji, potrafią coś zrobić. Może oni mają wiedzę… No i się zaczęło.
Pomyślałem: skoro kilka dziewczyn, pań od rzeźby i ceramiki, to chyba jakieś finansistki… – okazało się wyborne; skoro inna uśmiechnięta znajoma to prawnik, jeszcze inna mecenas, kolejna to prokurator. Za chwilę dogadywałem się z ludźmi, których nigdy nie podejrzewałem o tak wielką otwartość i chęć pomocy.
Buduje się siła, pojawili się ludzie, którzy pro publico bono zaczęli wspólnie pracować. Dlaczego? Wyjaśnili mi ustami jednego z dyrektorów, właścicieli jednej z dużych firm finansowych: ,”robimy to dla was bo kultura jest ważna, uczycie ludzi sztuki, zbawiacie ich!”.
Kultura restart. Pilne spotkanie Ludzi Kultury (wydarzenie na Facebooku, zapisy)
A teraz do sedna: ich pomoc okazała się skuteczna, dali nam wiedzę, pomogli w negocjacjach. Wyciągnęli nas z dołka i pewnie dzięki nim uda nam się przetrwać. Będzie trudno, ale praca, którą wykonaliśmy, daje nadzieję. Okazało się, że nawet twardy biznes można przekonać do ustępstw, jeśli wie się, jak z nim rozmawiać.
Dowód: w ubiegły piątek uratowaliśmy Republikę Marzeń (szkołę w Garnizonie Kultury). Kiedy wstawałem od stołu po ciężkich, lecz bardzo owocnych negocjacjach, usłyszałem: „Ma pan bardzo mądrą prawnik”.
Piszę to dlatego, że teraz jest czas na krok następny. Czas, żeby inni mogli z tego skorzystać. Czas się podzielić.
Wspólnie z przyjaciółmi, którzy podpisują się pod inicjatywą Porozumienia dla Kultury, zapraszamy Was do Manhattanu. Przyjdźcie po wiedzę, przyjdźcie po dobre praktyki, przyjdźcie pogadać, przyjdźcie po wsparcie, które możemy dać sobie nawzajem. Bez „przemówień”, bez ideologicznego pitolenia.
Pomorze i Gdańsk okazały się, a wcale nie było to dla mnie takie oczywiste, wspaniałe. Wspaniałe ludźmi: uśmiechniętymi, fachowymi, otwartymi, dziś nawet mocno bezpośrednimi, bo na taką bezpośredniość jest czas.
Na końcu chciałbym zdeklarować, że zapraszamy również samorząd. Zaczęliśmy rozmawiać, opowiedzieliśmy Wam o naszym pomyśle Pomorskiego Inkubatora Kultury – będzie on rodzajem Sanatorium. Gdzie wszyscy znaleźliby pomoc. Rozmawiajmy więc.
Do zobaczenia.