Wystąpienie Małgorzaty Talarczyk Przewodniczącej Gdańskiego Oddziału ZASP – Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru, Filmu, Radia i Telewizji (Związku Artystów Scen Polskich) na Kongresie Kultury Pomorskiej w dniu 24 kwietnia 2017 r. w Teatrze Wybrzeże
Foto: Tomek Wilary
Prawo do ryzyka artystycznego
„Sztuka jest z natury swej dziedziną swobody i może mieć różne postaci” /prof. Władysław Tatarkiewicz/
Podczas debaty przy stoliku „taniec- teatr” podniesiono temat braku w mieście szlachetnego buntu i wolności, wydarzenia teatralnego, na niezwykłą, godną tej ziemi skalę. Oczywiście takie dzieło nie powstaje na zawołanie jak żaden wielki akt twórczy. Rozważania mogą dotyczyć jedynie i przede wszystkim optymalnych warunków dla powstawania takich spektakli.
Bogactwo i różnorodność oferty teatralnej, zarówno w instytucjach artystycznych, jak scenach alternatywnych i offowych, które są obecnie w znacznej mierze, również obsługiwane przez profesjonalistów, świadczy o nieskrępowanej przez Organizatorów artystycznej wolności. Nie odnotowaliśmy na Pomorzu żadnego przypadku wywierania presji, ani ingerencji w artystyczne poszukiwania dyrektorów teatrów. Rzecz więc w odwadze podejmowania tematów i w ekonomii.
„Spojrzenie artysty sięga głębiej niż spojrzenie przeciętne. Miejsca, na które artysta kieruje uwagę zostają poddane udręce analitycznej i wytrącone z równowagi. Dzięki temu uśpiony fragment rzeczywistości staje się żywym inspiratorem przemian. Użycie sztuki jako narzędzia krytycznego wobec świadomości wspólnej chroni przed zastygnięciem w światopoglądzie. Twórcy od wieków byli cenieni za odgrywanie takiej właśnie roli, bo wymuszali zmianę spojrzenia. Ceniono ich za bezkompromisowość i odwagę.”/ Maria Anna Potocka – dyrektor Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie/.
„Wolność artysty daje prawo do formułowania wszelkich poglądów. Artysta na fali energii człowieka wolnego przygląda się krytycznie światu i podważa rzeczy, które innym wydają sie oczywiste lub objawione. Niezależność percepcji decyduje o społecznej wartości artysty… We współczesnej sztuce, szczególnie w jej awangardowej odmianie oraz w towarzyszącej jej teorii dominuje pogląd wg którego sztuka jest domeną ludzkiej wolności.”/prof. Henryk Kiereś – KUL/.
Podejmowanie przez teatry problemów natury moralnej, społecznej czy politycznej leży w odwiecznej misji, którą teatr winien spełniać. Ma to jednak swoją cenę. Niestety, czasem bardzo wysoką. Z wolnością pod rękę kroczy bowiem odpowiedzialność, za którą artysta płaci. Możemy tu wspomnieć pozbawianie stanowisk dyrektorskich, jak np. Kazimierza Dejmka po ‚Dziadach”, czy zdjęcie z afisza spektaklu „Golgota Pickinic” na poznańskiej Malcie, czy choćby przedstawienia „Szewców” w reżyserii Hübnera w Teatrze Wybrzeże. Oto fragment wypowiedzi Agnieszki Holland podczas dyskusji w Zachęcie. /27.07.2015/ „Mam wrażenie, że w trzeciej RP następuje powolne odejście od wartości, które uznaje demokracja zachodnia, tzn. wolności słowa i wolności ekspresji artystycznej. Ta zmiana rodzi się nie tyle w systemie prawa, ale w umysłach i sercach ludzi. Jednym z najbardziej niepokojących efektów jest autocenzura artystyczna. I dyrektorzy, i twórcy, i redaktorzy boją się przekroczyć pewną granicę, za którą mogliby być oskarżeni o godzenie w wartości propagowane przez kościół katolicki albo inne konserwatywne organizacje. Nawet lewica nie waży się łamać pewnych tabu. Tego rodzaju autocenzura nie jest autocenzurą strachu, ale raczej konformizmu i letniości światopoglądowej. Pytania o granice wolności artystycznej przetaczają się regularnie przez polską scenę publiczną. Przykładem są choćby kontrowersje wokół spektaklu „Golgota Picknic”. /czy obecnie „Klątwa”. – przyp. autora/. Głosy oburzenia na znieważanie chrześcijańskich wartości przeplatają się z apelami o konieczność zachowania swobody ekspresji i zaprzestania cenzurowania kultury. Światową odsłoną jednego z najistotniejszych sporów na temat wolności słowa, sztuki, ich relacji wobec religii i polityki, byla dyskusja po zamachu na paryską redakcję „Charlie Hebdo”. Ile wolności powinni mieć artyści? Czy wolność jest tożsama z prawem do obrażania? A może każde ograniczenie tej wolności jest tożsame z cenzurowaniem sztuki?” /Agnieszka Holland/
Ryzyko artystyczne tkwi także w wolności interpretacji i inscenizacji.
Niekiedy rewolucyjne zabiegi ulegają asymilacji i ogólnemu przyzwoleniu. Teatr ulega modzie. Środki wyrazu ulegają modzie. Powoli mija czas stroboskopów, dymów, oparów, już nie tak nagminnie stosowanych, czas obscenów, fizjologii. Trwa wszechobecna nagość płci obojga, akty seksualne we wszelkich odmianach, projekcje filmowe. Scena przyswoiła język ulicy i powszechne językowe wulgaryzmy. To też kiedyś było ryzykowne, ale już nie jest.
Nie znaczy to, że teatr nie powinien korzystać z dobrodziejstw techniki komputerowej, laserowej itp. Grzechem jest zawsze przesada, wynikająca z przetartej przez jakiegoś ryzykanta drogi.
Kazimierz Dejmek w swoich zapiskach, umieszcza uwagę zawartą w deklaracji programowej
Teatru Narodowego, w której czytamy, że teatr jest zobowiązany do wystawiania arcydzieł mowy polskiej i obcej, tak, „by każdy Polak, choć raz w ciągu swojego życia mógł je widzieć i usłyszeć..”
Odpowiedzialność artysty za kształtowanie estetyki u widza jest nieodzowna. Tu zresztą powinna odgrywać podstawowa rolę edukacja kulturalna, której prawie nie ma. To także prowadzi do schlebiania gustom publiczności i czyni z teatru igrzysko. Ale czy z publiczności czyni widza nie tyle wyrafinowanego, ile po prostu obdarzonego gustem, powszechnie akceptowanym jako tzw. dobry gust?
Niekiedy prowokacje artystyczne stosowane są dla wywołania skandalu, medialnego szumu dla sławy czy zysku. Takie zabiegi są haniebne, nawet jeśli podreperowałyby budżety czy wykreowały na chwilę jakieś nazwisko.
Rynek.
Podejmowanie artystycznego ryzyka łączy sie z ryzykiem ekonomicznym. Koszta spektaklu wyprodukowanego przez teatr, mogą przynieść straty finansowe. Powszechnie stosowany mechanizm każe i tak szefom artystycznym realizować sztukę „łatwą”, która zarobi na spektakl ambitny. Jakieś rewolucyjne przedstawienie pozostaje kompletną niewiadomą. Jednocześnie aktor, który z natury swojego zawodu i pasji chciałby podjąć artystyczne wyzwanie, może być skazany na brak środków do życia, ponieważ udział w ryzykownym przedstawieniu, nie daj Boże mało eksploatowanym, nie pozwala w żaden sposób, przy podstawowej gaży, oscylującej najczęściej wokół wysokości najniższej krajowej, się utrzymać. Mimo pracy na próbach przez około półtora miesiąca. Zaś wyprodukowanie spektaklu własnymi siłami przez artystę jest praktycznie niewykonalne z uwagi na koszta, brak miejsca do eksploatacji i ryzyko braku zarobku. Przy tym artysta też człowiek i czasem musi utrzymać rodzinę.
Stąd rodzą się konformizm, hipokryzja i wątpliwa postawa moralna.
Ryzyko ekonomiczne może być istotnym hamulcem także dla dyrektora teatru, ale też Organizatora.
W tym miejscu przytoczę znowu fragmenty z dyskusji w Zachęcie.
„W czasach prehistorycznych lat 70 tych XX wieku był wystawiany spektakl l”Apokalipsis con figuris” Jerzego Grotowskiego. Wtedy pojawił się protest biskupa Bronisława Dembowskiego, który wtedy powiedział, że to coś niegodnego, a prymas Wyszyński, że to jakieś paskudztwo. Nie minęło 20 lat, a Jerzy Grotowski dostał wielką watykańską nagrodę im. Fra Angelico, którą wręczył mu prymas Józef Glemp. Między sztuką a religią musi następować wzajemne przenikanie. U Mickiewicza też znajdujemy elementy obrazoburstwa, a dziś to kanon polskiej literatury.” /ks. Tomasz Dostatni/.
„Prawo jest sztuką rozwiązywania konfliktów. Cały problem polega na wyważeniu proporcji. Stosowanie proporcjonalności, która jest kluczową zasadą rozwiązywania konfliktów i napięć między różnymi wolnościami do prywatności, do informacji, do ekspresji artystycznej. Ich wyważenie musi uwzględniać kontekst. Przypomnijmy sprawę zespołu Behemoth, którego wokalista podarł na scenie biblię. Czy należało go za to ukarać? Przecież zespół występował w zamkniętym klubie, a potem trzeba się było dobrze naszukać w internecie, żeby znaleźć nagranie i dać się zgorszyć. W tego typu wypadkach sędzia powinien odpowiedzieć: sam chciałeś, drogi obywatelu, dać się zgorszyć, skoro poszedłeś na ten koncert!” /Prof. Ewa Łętowska/”.
Pragnę wyrazić głębokie przekonanie, że na Pomorzu żyją artyści utalentowani i odważni. W latach osiemdziesiątych artyści tych scen, wraz z dyrektorem tego teatru (tzn. Teatru Wybrzeże – przyp. autora), dawali świadectwo prezentując społeczną postawę w niejednej, artystycznej wypowiedzi, narażając się na różne konsekwencje.
Może zaistnienie publicznej sceny awangardowej pozwoliłoby na ryzykowne eksperymenty i wykształciłoby swoją widownię.
Może scena kabaretowa, która ma w Gdańsku piękną tradycję Bim-Bomu, czy Rudego Kota?
Mamy wprawnych dyrektorów teatrów, zawodowców i pasjonatów, dbających o poziom artystycznej oferty, którzy z pewnością są w stanie rozważyć podjęcie artystycznego ryzyka z pomocą utalentowanych aktorów. Trzeba cierpliwości, gustu, wyczucia czasu i pewnie też pieniędzy.
Trzeba też pewnych uregulowań. 5 kwietnia br., w Krakowie, na Konwencie Marszałków, Prezes ZASP, Olgierd Łukaszewicz wystąpił z apelem, w którym sformułował potrzebę jak najpilniejszego wypracowania z samorządami, mającymi we władaniu prawie wszystkie polskie teatry, zasad funkcjonowania i współpracy. Mowa tam także o wolności artystycznej.
/całe wystąpienie Prezesa ZASP na stronie www.zasp.pl/.
Wystąpienie Olgierda Łukaszewicza Prezesa ZASP – Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru, Filmu, Radia i Telewizji (Związku Artystów Scen Polskich) na Konwencie Marszałków RP.
Kraków 5 kwietnia 2017 r.
Z radością gdański oddział ZASP odnotowuje życzliwe stanowisko Pana Marszałka Mieczysława Struka wobec starań artystów sceny, i to od samego początku, powstania tej idei przed paroma laty. To przecież też jakieś ryzyko.
Foto: Tomek Wilary (Gazeta Świętojańska)