Relacja

 

Kongres Kultury Pomorskiej, Teatr i taniec

3 kwietnia 2017, godz. 10.00, Scena Malarnia Teatru Wybrzeże w Gdańsku

Prowadzący: Piotr  Wyszomirski

Zobacz także: teksty w zakładce „Materiały”

 

O publiczności

 

Ewa Nawrocka, emerytowana prof. Uniwersytetu Gdańskiego  – Wyjątkową publicznością jest publiczność PC Dramy, teatru czytanego w gdańskim Żaku.

Dominik Nowak, dyrektor Nowego Teatru im. Witkacego w Słupsku – Publiczność jest taka, jak mówi demografia. Trójmiasto ma każdego widza, w Słupsku przeważa publiczność preferująca teatr rozrywkowy i muzyczny. Staramy się zmieniać stereotypy, różnicujemy ofertę. Na razie przy spektaklach teatru poszukującego słupki frekwencji dramatycznie spadają. Oceniamy, że w tej chwili grupa odbiorców takiej propozycji to w Słupsku 2-3 tysiące osób.  „Ulica”, nasz sztandarowy spektakl, „poszła” 7 razy na Dużej Scenie z widownią na 400 osób i nie zawsze były komplety.

Michał Tramer, dyrektor Teatru Lalki „Tęcza” w Słupsku – Różnicujemy ofertę i przygotowujemy widza do odbioru współczesnej sztuki. Odkurzamy klasykę, staramy się jej nadać nową formę, rozpoczęliśmy długi proces przygotowywania widza do odbioru innej estetyki. Mamy też widza zewnętrznego – „Tęcza” jest ostatnim, publicznym teatrem objazdowym. Być może była, bo wiele wskazuje na to, że będziemy musieli zaprzestać tej działalności z powodów finansowych. Gmin nie stać na sfinansowanie naszych przyjazdów a my, jako teatr miejski, nie możemy pozwolić sobie na dopłacanie. Szkoda by było, ale na dziś wszystko wskazuje na to, że nie będziemy już teatrem objazdowym.

Jolanta Rożyńska, dyrektorka Wejherowskiego centrum Kultury Filharmonii Kaszubskiej – Do teatru Wejherowo szło od… przedszkola, bardzo silny jest u nas ruch amatorski. Powstała w 2013 roku Filharmonia Kaszubska przyciąga budynkiem, mówi się na jego przykładzie  o wejherowskim efekcie Bilbao.  To ułatwia kształtowanie  różnorodnego repertuaru. Chętnie współpracujemy z teatrami słupskimi i Teatrem Miejskim w Gdyni, ale w ramach programu Teatr Polska przyjeżdżają do nas także zespoły z odleglejszych zakątków.

Grzegorz Szlanga, opiekun i założyciel Chojnickiego Studia rapsodycznego – Uważamy się ciągle za amatorów i nie wstydzimy się tego. Stawiamy sobie jednak ambitne cele: repertuarowo chcemy równać do Teatru Wybrzeże a artystycznie do Teatru Rondo w Słupsku. Wiemy, że mamy różnego widza i dlatego stawiamy na różnorodność.

Dr Joanna Puzyna-Chojka, Katedra Dramatu, Teatru i Widowisk Uniwersytetu Gdańskiego – Nigdy jeszcze nie byłam w Filharmonii Kaszubskiej, dlatego jestem ciekawa, jak Wejherowo próbuje zachęcić widza z Trójmiasta. (…) Szczególnie doskwiera mi brak przestrzeni do dyskusji, tęsknię za dyskusyjnym klubem teatralnym, w którym można na gorąco wymienić opinie po premierze. Szkoda, że tak ważne dla nas Wybrzeże Sztuki zrezygnowało ze spotkań z twórcami i stało się przeglądem. Brak dyskursu kształtuje widza, który staje się coraz bardziej bierny.

Joanna Czajkowska, dyrektorka Sopockiego Teatr Tańca – Mamy komplety, bo nasz widz jest przyzwyczajony do pewnego poziomu i estetyki. To najczęściej widz dojrzały, dominuje przedział 30-60 lat, zdarzają się coraz częściej młodzi – to krzepi.

Irina Gerasimenko,  Polskie Towarzystwo Badań Teatralnych – Bardzo ważną rolę w kształtowaniu widza odgrywają festiwale.

Małgorzata Talarczyk, aktorka Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni, Przewodnicząca Zarządu Oddziału ZASP w Gdańsku – Teatr pomorski jest różnorodny i ma różnorodną publiczność, wysoka frekwencja cieszy, ale nie zapominajmy, że miasta Trójmiasta bardzo różnią się widzami. Zadaniem teatru nie jest schlebianie najniższym gustom, ale zadawanie trudniejszych pytań. Tego mi brakuje.

Monika Jarząbek, Stacja Orunia – Byłam świadkiem kształtowania opinii przez bileterki, które niepochlebnie wypowiadały się o „Kumernis” – najciekawszym spektaklu Teatru Muzycznego w ostatnich dwóch latach. Po prostu żal. Nie dajmy się słupkom frekwencji!

Ewa Nawrocka – Widza można kształtować wszędzie – choćby w więzieniu. Kilka razy była uczestniczką projektu teatralnego w więzieniu na gdańskiej Przeróbce. Efekty – zaskakująco pozytywne.

TO-EN, tancerka TO-EN Butoh Company – Programowo nie korzystam z internetu. W pozyskiwaniu widzów wykorzystuję tradycyjne formy dotarcia do widza – rozdaję ulotki, rozmawiam.

 

O teatrze artystycznym

 

Jerzy Snakowski, prywatny organizator i animator – Joanno (do Joanny Chojki) – tęsknisz za rozmowami po teatrze? – Ale przecież nie ma o czym rozmawiać! Mamy bardzo dobry teatr pod względem technicznym, ale ten teatr nie porusza. Oprócz „Kumernis” nie zobaczyłem w naszym teatrze ani jednego spektaklu, po którym poczułbym się, że jestem człowiekiem myślącym i wrażliwym. Tyle się dzieje w naszym kraju a u nas nie powstał ani jeden spektakl o wojnie polsko-polskiej. Ostatni spektakl, który wieszczył nadchodzące nieszczęście, to były „Czarownice z Salem”. W rozmowach po spektaklu koncentrujemy się na sprawach technicznych, oglądamy spektakle, które nie zmuszają nas do rozmowy o nas samych. Za Macieja Nowaka drażnił mnie teatr gazetowy, teatr dnia dzisiejszego. A teraz mi go brakuje.

Piotr Wyszomirski – Dlaczego nasz Region, niegdyś niepokorny, buntowniczy… Region, który kilka razy zmieniał bieg historii nie tylko polskiej – dlaczego dzisiaj jest taki… wycofany?

Joanna Czajkowska – U nas nie ma teatru ryzykownego, bo nie ma takiej tradycji. Dominuje inna estetyka. To, że artysta nie ma potrzeby gwałtownego ustosunkowywania się do bieżącej rzeczywistości, nie świadczy, że nie jest artystą zaangażowanym.

Michał Kowalski, aktor Teatru Wybrzeże – Dlaczego nie ma ryzyka? Żeby podjąć ryzyko, trzeba chcieć znaleźć miejsce, w którym się nie było, trzeba znaleźć swoje terra incognita. Żeby tam wejść, trzeba przezwyciężyć strach.

Małgorzata Talarczyk – Tak jest!

Michał Kowalski – Żeby tam się znaleźć, trzeba pozbyć się drogowskazów. Wejście na scenę, która jest terenem nieznanym, niesie ze sobą potężny koszt emocjonalny dla artysty. Płaci się lękiem przed odrzuceniem, krytyką kolegów, krytyką zewnętrzną, przed zmianą status quo. Wchodząc w nowe światy człowiek może zmienić się na zawsze. To wyzwanie, przed którym staje artysta. To sól i esencja tego zawodu.

Ale my pracujemy w instytucji. Instytucja swoim działaniem nie zmusza i nie motywuje artysty do tego typu aktów. Dlaczego? Bo mówi o 101% frekwencji. Frekwencja mobilizuje do wielokrotnego powtarzania i powielania. Większa frekwencja wymusza więcej grania. Gra się łatwiej i mniejszą obsadą, ponieważ jest to opłacalne. Kiedy na Dużej Scenie grają na kompletach tylko dwie gwiazdy, Baka i Kolak, to jest czysty zysk.

W Teatrze Wybrzeże motywowani są pracownicy, którzy grają więcej. Nikt nie pyta, co to znaczy grać dobrze czy lepiej. Nikt w zespole nie zadaje tego pytania. Bo po co? Ryzyko związane z odważnym podjęciem tematu współczesnego może skończyć się dla zespołu tragicznie i to ludzie wiedzą.

Małgorzata Talarczyk – Oczywiście!

Michał Kowalski – Nie motywuje się za nagrody. Socjalny aspekt jest bezwzględny: gramy w spektaklach, w których niekoniecznie chcemy, ale musimy.

Aktor oceniany jest zewnętrznie przez krytykę, zewnętrznie przez widza, wewnętrznie przez zespół i wewnętrznie przez dyrekcję. Kiedy ocena wewnętrzna, czyli dokonywana przez towarzystwo wzajemnej adoracji, staje się najważniejsza, mamy do czynienia z patologią.

Jak znieść krytykę zewnętrzna? Umówić się, że wszyscy są idiotami piszą bzdury. Występuje retoryka oblężonej twierdzy – piszą o nas źle, bo nas nie lubią; piszą dobrze, bo musieli. Oczywiście lekko przesadzam, ale nie do końca.

Teatr Wybrzeże jest w praktyce jedynym zespołowym, repertuarowym zespołem w regionie.

Piotr Wyszomirski – Nie macie konkurencji!

Michał Kowalski – Dlatego zespół wie, że jeśli podejmie działania ryzykowne, może stracić pracę i nie znaleźć jej na Wybrzeżu.

Kilka głosów z Sali – Prawda.

Michał Kowalski – Jeśli mąż-aktor wpadnie w konflikt z dyrekcją, może to się źle skończyć dla jego żony-aktorki. I mąż to wie, więc nawet nie myśli o wyrażaniu swojej opinii. Tisze jediesz, dalsze budiesz…

Małgorzata Talarczyk – Tak jest.

Michał Kowalski – Kiedy pytałem przed tym spotkaniem pewną osobę, czy mogę przyjść na to spotkanie, bo chciałbym zabrać głos, usłyszałem w odpowiedzi: Lepiej nie. Miał rację.

Powstawaniu Teatru Szekspirowskiego towarzyszyła nadzieja na powstanie alternatywy dla Teatru Wybrzeże. Nie tylko nie ma alternatywy, ale Szekspirowski korzysta z Teatru Wybrzeże. Nasz teatr powinien sprofilować sceny, powinna być zagwarantowane miejsce dla poszukiwań artystycznych.

Cenzura i autocenzura

Oczekuje się od nas gry pod publiczność, gry 0-1, bez półcieni, niuansów. Wilk dobry wilk zły – tego oczekuje publiczność, jak choćby w spektaklu „Uwiedzeni”. W akademii teatralnej uczono mnie, zresztą nie tylko mnie, czegoś zupełnie innego. Zamiast poszukiwania środków wyrazu, zagłębiania się w roli, w postaci, schlebiamy coraz niższym oczekiwaniom coraz mniej wymagającej publiczności. Dowcip z „Alchemikiem” w spektaklu „Fahrenheit 451” zagrał tylko na premierze i delikatnie na jednym z nastych przedstawień. Przykładów jest dużo więcej.

Joanna Puzyna-Chojka – Dziękuję panu Kowalskiemu za odważną wypowiedź. Zrobiło mi się bardzo smutno, ale wartość tej wypowiedzi jest trudna do przecenienia. (…) Małgorzata Talarczyk podniosła aspekt widowni trójmiejskiej. Nie jest winą ani zasługą miast, że widownia jest taka a nie inna. To efekt długoletniej, konsekwentnej polityki teatrów, które prezentując konkretną ofertę programową jednocześnie formatują widza.

W tym roku Kapituła Pomorskiej Nagrody Teatralnej nie wytypowała spektaklu roku. Wstrząsnęło mną jednak, jako członkinię Kapituły, coś innego. Przewodniczący naszego gremium nakłaniał nas, żebyśmy jednak tę nagrodę przyznali. Dyrektor Departamentu Kultury Urzędu Marszałkowskiego Władysław Zawistowski argumentował to fantastyczną frekwencją takich spektakli jak „Notre Dame de Paris”. Na poziomie świadomości osób zarządzających kulturą na Pomorzu jestem bezradna.

Ewa Nawrocka – A mnie wywalili z Kapituły!

Joanna Puzyna-Chojka – Za poziom artystyczny teatru na Pomorzu odpowiedzialny jest teatr instytucjonalny. Off, w którym chcielibyśmy pokładać oczekiwania artystyczne, nie ma ku temu warunków infrastrukturalnych i finansowych. Zmartwiła mnie też informacja Michała Kowalskiego o braku chęci poszukiwań artystycznych wśród członków zespołu Teatru Wybrzeże.

Michał Kowalski – Uściślę: są u nas ludzie, którzy szukają wyzwań, ale nie daje im się szans na ich realizację.

Joanna Puzyna-Chojka – Taką szansą miało być BOTO, ale odnoszę wrażenie, że zmieniły się priorytety. W artykule „Wybrzeże: Portret” Anna Jazgarska stawia następującą tezę:

Przez ostatnie pięć lat Adam Orzechowski znacząco zradykalizował swoją koncepcję prowadzenia najważniejszej na Pomorzu sceny. Nie zrezygnował z lżejszego, bardziej rozrywkowego repertuaru, który bardzo często sam realizuje reżysersko, jednak kolejne jego propozycje mają kształt coraz bardziej wysublimowany i nieoczywisty, jak miało to miejsce chociażby w przypadku PEŁNI SZCZĘŚCIA (2016) z poprzedniego sezonu. Orzechowski przyciąga widza teatralną różnorodnością, często stawia na uwspółcześnioną klasykę, nie boi się jednak inwestować w teksty nowe, mało znane. (Dialog, 3/2017)

To teza z gruntu fałszywa. Patrząc na repertuar sezonu jubileuszowego, nie odnajdziemy w nim tak odważnych spektakli jak choćby „Blaszany bębenek” czy „Orgia”.

Dominik Nowak – Aktor Nowego Teatru, jeśli straci pracę, ma jeszcze mniejsze szanse na jej znalezienie niż aktor z Trójmiasta.  Nie ograniczam aktorów, zachęcam u nas do działań oddolnych, daję scenę, możliwość prób i realizacji pomysłów.

Michał Kowalski – Problem mniejszej frekwencji na spektaklach ambitniejszych nie powstał ostatnio! To proces, który trwa od wielu lat.

Kinga Jaczewska – To nieprawda, że teatr tańca nie może być zaangażowany!

Michał Tramer – Zadaniem odpowiedzialnego dyrektora teatru jest utrzymanie teatru i miejsc pracy, ale teatr publiczny, który ma stałą dotację, jest zobowiązany do czegoś więcej niż tworzenie konwencjonalnego repertuaru, który ma sam na siebie zarobić. Podejmujemy takie ryzyko (ostatnio „Gaja”) i przyjmujemy z pokorą wyniki frekwencyjne. Przygotowywanie widza to proces, czasami wieloletni.

Jolanta Krawczykiewicz, dyrektorka Słupskiego Ośrodka Kultury – W Teatrze Rondo, który funkcjonuje pod auspicjami Słupskiego Ośrodka Kultury, działa 12 zespołów teatralnych. Teatr amatorski ma to szczęście, że aktorzy nie zarabiają pieniędzy, grając w nim, a zawsze o coś im chodzi.

Ewa Nawrocka – Marzy mi się, by publiczność miała odwagę spontanicznego reagowania podczas spektaklu, by wyrażała emocje, choćby skrajne.

 

Co robić?

 

Dominik Nowak – Należy odspawać teatr od Organizatora. Dlaczego teatr jest letni, bezpieczny? Bo dyrektorowi zależy głównie na przedłużeniu kontraktu na następną kadencję.

Michał Tramer – Potrzebna jest większa swoboda finansowa, niektóre usługi powinny być zlecane na zewnątrz, np. księgowość. Zespół aktorski stanowi około 30% zatrudnionych w teatrze, za duży jest odsetek etatów nieartystycznych.

Piotr Wyszomirski – dofinasowanie offu rating, godne warunki, wychowanie offu

Maciej Konopiński, aktor Teatru Wybrzeże – Chciałbym, żeby w Trójmieście było miejsce, w którym mogę realizować offowy spektakl w godnych warunkach technicznych.

Dorota Sentkowska-Sakowicz, koordynatorka Teatru w Oknie – Zapraszamy do nas!

Dominik Nowak – Dajemy miejsce i koprodukujemy – ostatnio z Sopotem.

Adam Orzechowski, dyrektor naczelny i artystyczny Teatru Wybrzeże – Szczerze? W teatrze nie da rady zrobić spektaklu za 3 000 zł. Nie porównujmy sytuacji typu Teatr w Oknie z sytuacją typu trzech facetów chce zrobić spektakl

Piotr Wyszomirski – Czy jest taka możliwość, by jedna ze scen Teatru Wybrzeże była skalibrowana pod kątem eksperymentu i poszukiwań, otwarta szeroko dla inicjatyw zewnętrznych?

Adam Orzechowski – Nie.

Ważna jest identyfikacja miejsca. Kupujący bilet przyzwyczaja się do miejsca, aktorów, pewnej linii programowej i estetycznej. Nie chcę być domem kultury, choć nie mam nic przeciwko domom kultury. Teatr Dada von Bzdülöw dostaje pieniądze na realizację i my dostajemy na ich obecność u nas – to ewenement na skalę naszego regionu, by teatr nieinstytucjonalny mógł tak funkcjonować.

Piotr Wyszomirski – A czy takie miejsce otwarte na poszukiwania jest potrzebne w milionowej aglomeracji?

Adam Orzechowski – Bezdyskusyjnie! Jest niezbędne. Ale z pewnością zorganizowanie go i prowadzenie jest piekielnie trudne. Pogodzić kilkanaście aktywności, najczęściej bardzo wrażliwych artystów, to niezwykłe wyzwanie.

Piotr Wyszomirski – Teatr Wybrzeże jest jak Australia w filmie „Ostatni brzeg” (1959). Oczekujemy od niego wszystkiego – by był dobrze prowadzony, by trzymał poziom, by zaspokajał rozliczne oczekiwania widza, by wreszcie był teatrem poszukującym, niepokornym. Czy możemy tego wszystkiego oczekiwać w sytuacji, gdy nie ma konkurencji i jakiejkolwiek dywersyfikacji? Co zrobić, by zrealizować takie cele?

Maciej Konopiński – Wskażcie drogę!

 

Krytyka teatralna

 

Piotr Wyszomirski – Brak krytyki artystycznej, która cieszyłaby się uznaniem społecznym i środowiskowym powoduje, że zacierają się granice między arcydziełem a kiczem. Niektórzy nawet nie kryją się z tym, że piszą pod kątem sympatii osobistych lub zobowiązań patronackich. Strażnicy sytuacji dbają o to, by było dobrze, prowokację intelektualną czy choćby przejaw wolnej myśli zwalczają jak stonkę, nazywając co odważniejszych i niewystarczająco słodzących wypowiadaczy hejterami. Świetnie egzystuje za to „belfer”, dla którego najważniejsza jest interpunkcja. Nikomu, jak widać, nie przeszkadza, że nasz poziom intelektualny jest ustalany przez jakość komentarzy na popularnym wortalu, gdzie hejterzy z walczą z hejterami spoza. Już nie tylko w kuluarach mówi się bez ogródek o korupcji w środowisku piszących i decydujących. Dodatkowy smutek to nikła aktywność pomorskich akademików, których w praktyce w ogóle nie słychać w otwartym dyskursie publicznym.

Gabriela Keller-Janus, Słupski Ośrodek Kultury – U nas w Słupsku krytyki nie ma w ogóle, bo nie ma dobrych dziennikarzy.

Adam Orzechowski – Działy kulturalne są zamykane, recenzenci dostają jakieś haniebne wynagrodzenia.

Jadwiga Możdżer, Studio Inicjatyw Twórczych Moz Art – Najważniejsze jest to, że zapomnieliśmy, iż teatr jest dobrem wspólnym.

 

Rekomendacje stolikowe

 

Powstanie Pomorskiego Domu Offu (nazwa robocza) – centrum sztuk performatywnych z profesjonalnym managementem i techniką oraz stałą dotacją.

W Domu, m.in. – targi teatralne, na których obecni będą także dyrektorzy pomorskich GOK-ów.

Gwarantowanie wkładów własnych w zewnętrznych konkursach (głównie MKiDN) dla ngo przez samorządy.

Stworzenie systemu finansowania umożliwiającego rozwój artystów.

Wskaźnik oglądalności nie może być głównym wyznacznikiem oceny.

Odtworzenie/stworzenie kryteriów oceny i wartościowania sztuki teatralnej, stworzenie warunków do funkcjonowania krytyki z prawdziwego zdarzenia